fot.: M.C.
Łowienie ryb okazało się mniej straszne, niż myślała.
Siedzieli sobie na rozebranym do połowy pomoście, moczyli stare bambusowe wędki
i podziwiali krajobraz. Z pobliskich szuwarów wychyliły się nawet kaczki
zaintrygowane nowymi niemrawymi przybyszami. Była piękna pogoda. O dziesiątej
musieli zdjąć pierwszą warstwę ubrań. Nim minęło południe, wystawiali do słońca
białe ramiona.
Po
obiedzie, którego przygotowywania cudem uniknęła Wiktoria, Hubert usiadł na
schodach i wyjął szkicownik.
– Nadal nie
pamiętasz, jak wyglądam, i musisz utrwalać każdy mój grymas?
– Tym razem
nie ciebie rysuję.
– Jak to?
– Rozczarowana?
– Tylko
odrobinkę. Jeśli przegrałam konkurs na twoje zainteresowanie z tym miejscem, to
myślę że przeżyję.
– Gdzie
idziesz? – Hubert czujnie obserwował każdy jej krok.
– Pospacerować.-
Zbyła go Wiktoria.
Człapiąc w
niewygodnych kaloszach, weszła do lasu. Droga, która w nocy wyglądała na ciasny
tunel, okazała się całkiem wygodna dla pieszego turysty. Nie odeszła jednak
daleko. Wciąż, gdy się odwracała, widziała taflę jeziora. Wtem… obok niej
pojawił się Hubert. Cmoknął ją w czoło.
– Jeszcze
byś się zgubiła.
No tak, nie
mogli wytrzymać bez siebie nawet kilku minut.
Fragment "Jutro pachnie cynamonem". Książka pojawi się już niebawem, 10.04.2015 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz